Czego mi brakowało podczas edukacji zdalnej, a czego mogę doświadczyć teraz w szkole?
Przede wszystkim oczywiście bezpośrednich relacji, rozmów, gwaru, chaosu. Dzięki tradycyjnej lekcji potrafię wyczytać z twarzy uczniów, czy rozumieją dany materiał, co trzeba powtórzyć, a kiedy patrzą na mnie, jakbym mówiła w niezrozumiałym przez nich języku, wiem, że muszę przystopować i wrócić do podstaw. Podczas tradycyjnej lekcji nigdy nie zrealizuję co prawda w 100% założonego planu, ale w końcu każda klasa, a co za tym idzie każdy uczeń jest inny i potrzebuje innego zainteresowania.
Tylko
w szkole pocieszam tęskniących za mamą czwartoklasistów, obserwuje pierwsze
licealne miłości, rozwiązuje problemy z kluczykiem do szafki, zaginionymi
ćwiczeniami z geografii czy z brakiem śniadania.
Uwielbiam szczerość uczniów, zwłaszcza
licealistów, denerwuje się ich nieczytaniem i słabymi ocenami, ale z drugiej
strony wiem, jaką wartość ma ocena zdobyta samodzielnie w szkole.
I
choć szkoła jest inna, obowiązują maseczki, na każdym kroku przypominam o
dystansie, a w całym budynku unosi się zapach płynu dezynfekującego, to mam
nadzieję, że dotrwamy w zdrowiu do końca roku szkolnego.
Bo
w końcu, jak nazwa bloga głosi - lubię uczyć i już!
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz