Wywołałam Szekspira, więc trzeba się do niego przyznać. Tak, kocham Szekspira. I jestem za tym, by go czytać w szkole podstawowej i średniej. Zupełnie niesprawiedliwie została wyrzucona tragedia „Romeo i Julia” na pewnym etapie kanonu gimnazjalnego. Jak najbardziej do przywrócenia. Nie ma jak uczyć budowy dramatu i konstrukcji dramaturgicznej na Szekspirze. Jest tyle ciekawych ekranizacji - to nie bez znaczenia dla młodzieży. Sama historia przekonująca. Ludzie wplątani w zbieg życiowych okoliczności - przegrywają z hejtem, czasem, ludzkimi pomyłkami.
I tu nie tylko polecam rozmowę o fabule, ale i
o czasach szekspirowskich, fenomenie teatru „The Globe” i zwyczajach ówczesnej
widowni. Przy takim projekcie nieodzowne jest obejrzenie „Zakochanego
Szekspira” Johna Maddena z 1998 roku i rozsmakowanie się w scenerii. Razem z
uczniami można śledzić sposoby pokazania scen „Romeo i Julii” w autentycznym
teatrze. Madden pokazuje grupkę
zapaleńców, którzy uwierzyli w potęgę teatru. Pół profesjonalnie i pół
amatorsko wystawiają sztukę, która właśnie się pisze w głowie Szekspira. Ciekawe
jest analizowanie smaczków-inscenizacji wypływającej krwi, pojedynku, sceny
balkonowej. Jeśli ktoś nie wierzył, że Szekspir miał sprawdzone teatralne
tricki, to przekona się jak bardzo wykorzystywał swoje obeznanie przy pisaniu
sztuki.
Najbardziej
robi wrażenie publiczność, jej różnorodność, jej łaknienie nowej historii i
żywe reagowanie na to, co się dzieje na scenie. Wytłumaczenie katharsis i węzła dramaturgicznego staje się o wiele
prostsze.
Każdy
powinien przeczytać i zobaczyć na scenie co najmniej jedną sztukę antyczną i
jedną sztukę Szekspira.
Małgosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz