Pustka,
cisza, pojedyncze elementy: drzewo, umowny staw, trawa, przelatujący ptak.
Muzyka. Świt i noc. Piękne, wystudiowane gesty. Zatrzymanie. Wstrzymany oddech.
Gładzenie rękoma kart czytanej książki. Zadyszka z radości opowiadacza-obserwatora.
A na scenie one: gęś i śmierć. Kobiety. Potem już tylko śmierć. Pustka i cisza.
Płynącą rzeka. (…) takie było życie.
Dziś
w ramach zajęć humanistycznych obejrzałam (przeżyłam?) wraz z moją klasa IIa
spektakl „Gęś, śmierć i tulipan” na podstawie książki Wolfa Erlbrucha.
Przedstawienie odbyło się na Scenie Wspólnej. W pracach Erlbrucha spotyka się
często to, co charakterystyczne dla twórczości dla dzieci: zwierzęta (dla
niektórych „zwierzątka”). Tutaj jednak (i nie tylko tutaj) stają się figurami
przeżywającymi pytania i wątpliwości bardzo ludzkie. Te, które czynią nas
ludźmi.
Czym jest śmierć? Dlaczego jest tajemnicza? Czemu z takim
trudem przychodzi nam mówienie o niej? Czy można posługiwać się tutaj
kategoriami „dobre” i „złe”? Podobnie
jak w jego książkach znacząca jest biel kartki, tak w dzisiejszym spektaklu –
ważna była cisza (choć – paradoksalnie -
właściwie prawie cały czas obecna była muzyka) i spokój panujący na
scenie. Skupienie wypracowane dzięki oszczędnym, wystudiowaniem ruchom
animującym lalki aktorkom. Ich szare stroje. Ich milczenie. Ale i szczypta dowcipu. Obok nich statyczny,
siedzący z boku, narrator – obserwator. Potrafiący skupić na sobie uwagę pomimo
oszczędnych gestów, wstrzymanego oddechu, przymkniętych oczu. Kolejne wschody i
zachody słońca. Zmieniające się pory roku. I gęś, która nie tylko dostrzega
śmierć, ale zaprzyjaźnia się z nią. Ogrzejesz mnie trochę? Piękne gesty. Piękne
sceny.
Niezwykły, przejmujący spektakl, w którym nie ma nic zbędnego i wszystko jest po coś. Taki, który nie uwodzi widza, a dyskretnie stawia go wobec tajemnicy. Pozwala na jej przeżycie. Dla niektórych smutny, wywołujący obietnicę, „że następnym razem będzie coś wesołego” Dla innych: „nudy", dla niektórych wzruszający albo – pomimo pozornej nieuwagi – poruszający czułe struny. Z całą pewnością spektakl teatru „Baj" wydobywa z książki całe piękno, skryte pomiędzy stronami.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz