„Rozbieram
się do goła na smutno i wesoło
w
warunkach klimatycznych upalnych i arktycznych - dojazd własny.”
„Taki
teatr, jakie czasy”. Doskonale widać to po obejrzeniu monodramu Szczepkowskiej.
Mamy
tutaj do czynienia z dwiema kobietami – „kobietą z parasolką” – delikatną,
wysublimowaną, która „gra na ciszy”, a jednocześnie czuje się przegrana w walce
o pozycję w kulturalnym świecie. Publiczność w milczeniu wysłuchuje jej
rozważań o parasolkach, jej problemach, powolnym zapomnieniu. Widz słucha, ale…
trochę zaczyna się nudzić, irytować. To celowe działanie. Za chwilę bowiem na
scenę wkracza bezpretensjonalna „goła baba”. Zaczynają się salwy śmiechu,
każdy niecierpliwi się, kiedy w końcu nastąpi obiecane „rozebranie się do goła”. Żarty są rubaszne, gagi przewidywalne. W ostatniej scenie składa swoje rzeczy
do plastikowej torby, ściąga ubranie i nagle spod szpecącego, pogrubiającego
kostiumu wyłania się eteryczna i cicha kobieta z parasolką. W ciszy wychodzi.
Monodram
tak naprawdę pokazuje czasy, w jakich żyjemy – ludzie nastawieni są na tanią
rozrywkę, na sztukę „łatwą i przyjemną”, jarmarczną, dowcipną. Masowo oglądamy filmiki na Youtube, oglądamy
kolorowe czasopisma. Według Szczepkowskiej sztuka (ta prawdziwa) wymaga
skupienia, zaangażowania, wysiłku intelektualnego i… cierpliwości. Aktorzy z
kolei zaczynają „chałturzyć”, występować w kiepskich serialach, reklamach. Bo
tylko tak zarobią, bo tylko w ten sposób osiągną popularność.
Monodram
to przede wszystkim zestawienie sztuki przeintelektualizowanej, trudnej w
odbiorze oraz łatwej i lekkiej sztuki dla mas. Pierwszą artysta uprawia z
potrzeby serca, drugą – dla pieniędzy.„Goła baba” to więc raczej tragikomedia
(choć reklamowana jest jako monokomedia) – „golizna” sprzedaje się na scenie,
ale to my, widzowie, tego chcemy….
Joanna
Szczepkowska uwodziła na scenie każdym słowem, gestem, ruchem. W obu odsłonach.
To przecież aktorka z najwyższej półki, a o tym, że spektakl warto obejrzeć
może świadczyć choćby fakt, że Szczepkowska nieprzerwanie gra w nim od 1997
roku, wystawiony był też w Teatrze Telewizji. Dobra sztuka zawsze
pozostaje aktualna.
Dziedziniec
Placu Kolegiackiego, mimo chłodu i wiatru, znów okazał się bardzo klimatyczny. Dziękuję
również Bartkowi za obecność, uwagi (również te krytyczne) o sztuce, nowy punkt
widzenia.
Brawo
dla Poznania za całą akcję #Teatrnawolnym!
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz