Szłam do teatru pełna
obaw. Czy mojej młodzieży spodoba się ponad trzygodzinny spektakl? Klasyka,
epopeja narodowa, arcydzieło i… lektura ósmoklasistów, która początkowo jest
dla nich trudna.
Trzynastozgłoskowiec w 12 księgach sprawił im przecież niemały problem. Z tyłu głowy miałam też kilka przeczytanych przed spektaklem recenzji – rapujący ks. Robak, Zosia w trampkach, Sędzia z aktówką? Czy to nie przesada?
Trzynastozgłoskowiec w 12 księgach sprawił im przecież niemały problem. Z tyłu głowy miałam też kilka przeczytanych przed spektaklem recenzji – rapujący ks. Robak, Zosia w trampkach, Sędzia z aktówką? Czy to nie przesada?
Powiem
to od razu. Przesady nie poczułam ani razu. Mikołaj Grabowski zabawił się
konwencją, ale zrobił to z takim smakiem, że byłam pod wrażeniem przez każdą
minutę i sekundę spektaklu.
Teatr
Nowy, o czym pisałyśmy już zresztą wiele razy, to przede wszystkim wspaniali
aktorzy. „Pan
Tadeusz” to spektakl wyśmienicie zagrany i powiedziany - dzięki umiejętnościom
posługiwania się wierszem przez aktorów zyskał niesamowite brzmienie. Aktorzy w
każdej sferze dotrzymują sobie kroku. Są nie tylko bohaterami, ale również
narratorami swojej opowieści. Tymi, którzy przeglądają się w krzywym
zwierciadle, ale są i samym odbiciem.
Równie
świetna jak Ania Mierzwa w roli Telimeny jest Alicja Juszkiewicz, która gra
Zosię. Mateusz Ławrynowicz jako Hrabia przyciąga wzrok. Ale nie mniej
interesujący jest Podkomorzy w wykonaniu Zbigniewa Grochala czy grający
Gerwazego Ildefons Stachowiak. Ciężar postaci i zadania, jakie postawił przed
nimi reżyser, udźwignęli również debiutanci - Jan Romanowski, który gra
Tadeusza, oraz Bartosz Buława w roli jednego z Dobrzyńskich.
Warto
zresztą wymienić wszystkich, bo stworzyli postacie charakterystyczne i
charakterne, „inne” i wyjątkowe.
Obsada:
JAN
ROMANOWSKI – Pan Tadeusz
ALICJA
JUSZKIEWICZ – Zosia
ANNA
MIERZWA – Telimena
MATEUSZ
ŁAWRYNOWICZ – Hrabia
WALDEMAR
SZCZEPANIAK – Sędzia
MARIUSZ
ZANIEWSKI – Robak
ZBIGNIEW
GROCHAL – Podkomorzy/Maciek Dobrzyński
ILDEFONS
STACHOWIAK – Gerwazy
ALEKSANDER
MACHALICA – Protazy
PAWEŁ
BINKOWSKI – Wojski
MICHAŁ
KOCUREK – Jankiel
MARIA
RYBARCZYK – Podkomorzyna
JULIA
RYBAKOWSKA – Panna Róża
AGNIESZKA
RÓŻAŃSKA – Wojszczanka
OLIWIA
NAZIMEK – Kawiarka
JANUSZ
ANDRZEJEWSKI – Chrzciciel
BARTOSZ
BUŁAWA – Brzytewka
DAWID
PTAK – Sak
ŁUKASZ
CHRZUSZCZ – Ministrant/Konewka
SEBASTIAN
GREK – Rykow/Skołuba
ŁUKASZ
SCHMIDT – Płut/Prusak
Chyba
najbardziej zaskoczyła mnie Juszkiewicz jako Zosia. To nie ta piękna, delikatna
Zosia w białej sukience, ale Zośka – oderwana od gęsi „dziołcha”, której trudno
dorównać dystyngowanej Telimenie w czerwonych szpilkach. Arcyśmieszny jest
również moment przygotowań Zosi do wejścia na salony, podczas którego
melorecytacyjny popis daje Julia Rybakowska. Przebieraniu i przeistaczaniu
dziarsko i zalotnie akompaniuje śpiewem i „wygibiastym” tańcem Panna Róża, powtarzając na różne sposoby, w różnych tonacjach refren:
„Zosia, Zosia, Zosia...”
Elementów
komicznych jest zresztą więcej – okładający Hrabiego Gerwazy, betoniarka jako
zegary nakręcane przez Klucznika, zdyszany Gajowy niemogący wypowiedzieć się na
temat niedźwiedzia, wypicie od razy 0,7 wódki przez Konewkę (w rolach
komediowych Łukasz Chrzuszcz wypadł znakomicie), wymyślna choreografia Telimeny
podczas walki z mrówkami i jej tatuaż mrówki na brzuchu, zabawna scena
grzybobrania czy zachwytu Tadeusza nad lasami litewskimi, Łukasz Chrzuszcz jako
niedźwiedź, opisy przyrody w ciekawych choreografiach, rapujący Soplica,
szlachta sama zakuwająca się w dyby. Mogłabym wymieniać jeszcze długo. Dystans
aktorów wobec ich postaci rodził na widowni równoległy dystans wobec scenicznej
narracji – tak to zazwyczaj działa i tak to zostało zaplanowane przez reżysera.
Ironia to zresztą słowo klucz spektaklu.
Z
drugiej strony miałam dreszcze podczas sceny spowiedzi Jacka Soplicy. Mariusz
Zaniewski był fenomenalny. Słyszałam każde słowo, miałam łzy w oczach.
Zaniewski stojący na scenie w długiej nocnej koszuli był na wskroś przejmujący
i szczery. Grabowski skupił się także na sprawie zabicia Płuta przez Gerwazego,
a przede wszystkim na samym zajeździe, nieporadnych ruchach Dobrzyńskich i
pokazaniu obrazu „ostatniej” szlachty. Tutaj nie ma już miejsca na umizgi,
podszczypki, gagi, żarciki, podśmiechujki – one muszą się skończyć, bo na scenę
wkracza naznaczony piętnem zbrodni, winy i kary ludzki los w wydaniu
tragicznym. Komizm mieszał się z powagą. Był czas i na śmiech i na refleksję.
„Pan
Tadeusz” w Nowym omija dwie ostatnie księgi, co ja akurat uznaję za duży plus.
Widownia zostaje z niedosytem, a piękny polonez (tak kojarzący się z filmem
Wajdy) zupełnie by tu nie pasował.
Aktorzy
grają na scenie przypominającej wielki plac budowy - pojawia się na niej
wyłącznie szereg krzeseł w różnych konfiguracjach, w tle rusztowanie i
betoniarka. Grają głównie we współczesnych kostiumach, choć po przerwie
zamieniają je na dawne. Początkowo są pielgrzymami, którzy niosą niczym
relikwię ozdobne wydanie Mickiewiczowskiego dzieła. Będą je potem odgrywać i
odczytywać, a odczytywanie owo czynić będą na siedząco, w rzędach kościelnie
ułożonych krzeseł. Nastrój gęstnieje wraz z przebiegiem akcji. Całość spaja
rytm trzynastozgłoskowca, wymawianego albo wyśpiewywanego do muzyki Zygmunta
Koniecznego, granej na żywo przez zespół ukryty za rusztowaniem. Kompozytor
wielokrotnie powtarzał w wywiadach, że muzyka musi współistnieć z innymi
elementami, że jest od nich uzależniona. Podobała mi się śpiewane fragmenty
inwokacji i epilogu.
Chciałabym
o tym spektaklu napisać tyle, że brakuje mi słów. Kocurek w roli Jankiela,
Waldemar Szczepaniak jako Sędzia, Binkowski jako Wojski (zbierający oczywiście
czerwone muchomory), to kreacje wybitne. A sam Tadeusz? Zagrał go debiutujący,
młodziutki Jan Romanowski, o którym jeszcze usłyszymy! A moje uczennice już
plotkują o jego urodzie i uśmiechu.
Dopracowane szczegóły, smaczki (flaga UE, wybuchający szampan, zapach dymu) były dopełnieniem tej
teatralnej uczty.
Grabowski
pogrzebał romantyczne mity. I zderzył nas z rzeczywistością. Zrobił to tak, że chcę zobaczyć spektakl ponownie.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz