Małgosia: Film, który trzeba zobaczyć -
„Green Book”.
Kasia: „Green Book” to film, na który długo
czekałam. Ucieszyłam się, gdy mi go podarowałaś na zakończenie roku szkolnego.
Małgosia: Siadamy w kinie, siadamy w domowym
fotelu i wiemy co, będziemy oglądali… Oto historia dwóch ludzi z różnych
światów, którzy zostali ze sobą połączeni. Obaj mają interes, by wytrzymać
swoje towarzystwo. I wytrzymują, ucząc się po drodze o sobie wiele. Kilka
takich filmów: „ Wożąc Miss Daisy” Bruca Beresforda, „Nietykalni” Oliviera
Nakache, Érica Toledano już mieliśmy.
Kasia: Wszystko to już było…
Małgosia: Atutem niewątpliwym są aktorzy, Tak
różni, że aż podobni. Viggo Mortensen, to aktor stworzony do wielkich ról.
Charakterystyczny brzydal, który nie boi się pokazać brzuch, mlaskające usta i
zmięte spodnie. Przy takiej roli trzeba iść na całość, więc Mortensen nie
żałuje środków by stać się prostym Amerykaninem o włoskich korzeniach.
Kasia: Mahershala Ali w roli dr. Dona
Shirleya to wysmakowany elegancki pan, który realizuje się artystycznie, ale
cierpi z samotności. Różni ich wykształcenie, zdolności, pochodzenie, rasa.
Małgosia: Ich spotkanie, a potem zdarzenia w
trasie sprawiają, że zaczynają patrzeć na świat z nowej perspektywy.
Kasia: Kluczowa tu jest droga, podczas której
zdarzają się nieoczekiwane sytuacje. Amerykańskie południe jest gotowe do
oklaskiwania czarnoskórego muzyka, ale nie do zaakceptowania czarnoskórego
gościa hotelu czy restauracji. Zresztą tytułowy „Green Book” to broszura, którą
musiał mieć w swoim posiadaniu każdy Afroamerykanin planujący w latach 60. XX
wieku podróże po USA. Znajdowały się w niej informacje takie jak: którędy
najbezpieczniej się przemieszczać oraz gdzie znaleźć hotele czy lokale
obsługujące czarnoskórych.
Małgosia: Z różnic pomiędzy bohaterami tworzą
się sytuacje komediowe. W pierwszej części filmu śmiejemy się z cwanego Tonego,
który jest wychowywany przez swego szefa, w drugiej części podziwiamy go za to,
jak radzi sobie z wpadkami swego szefa, współczujemy dr Shirle’owi
niedopasowania społecznego.
Kasia: Czarnoskóry muzyk nie pasuje do żadnej
z grup. Choć wykształcony jest obcy wśród bogatych białych, choć czarny nie
pasuje do Afroamerykanów pracujących w polu.
Małgosia: Ten film pokazuje dramat bohatera,
także poprzez utajony homoseksualizm.
Kasia: Ciekawy jest wątek listów do żony,
które pisze Tony na parkingach i w pokojach hotelowych.
Małgosia: Przyjmując rady swego szefa,
przechodzi przyspieszoną edukację jak pisać i jak kochać. Ulubionym moją scena
jest podziękowanie żony za pomoc złożona doktorowi przy pierwszym spotkaniu. Że
też żony zawsze takie rzeczy wiedzą…
Kasia: Film stawia przed widzem dużo pytań, łączy
dydaktyzm z humorem. Punktuje wciąż aktualne uprzedzenia, zwłaszcza
rasistowskie, homofobiczne i klasowe.
Małgosia: Komedia na poważnie. Ale czuję
niedosyt.
Kasia: Mam podobne odczucia. Film dobry, ale
bez fajerwerków...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz