Dlaczego pisarz opisuje nam, co i jak jedzą jego bohaterowie? Oczywiście, po to, by wyrazić swój stosunek do bohatera, pokazać jego charakter, motywacje, proces myślowy i w końcu świat wewnętrzny. Podczas posiłku człowieka widać jak na dłoni, a doświadczony obserwator może czytać w nim jak w otwartej księdze. Co więcej, bohatera można ocenić po tym, jak trzyma nóż i widelec i jak mówi o jedzeniu.
W „Lalce” Prus, chcąc podkreślić swój ironiczny, wręcz niechętny stosunek do polskiej arystokracji, nadaje salonowym imprezowiczom nazwiska utworzone od nazw grzybów i ryb: Pieczarkowski, Rydzewski, Kiełbik i Śledziński. Po przybyciu do panny Izabeli, Rydzewski i Pieczarkowski – dwaj trywialni jegomoście – tak rozmawiają o przyjęciach u Rzeżuchowskich:
Kolacya,
rozumie się, jak zwykle: ostrygi, homary, ryby, zwierzyna, ale na zakończenie,
dla amatorów, wie pani co?... Kasza!...
–
Prawdziwa kasza... jakaż to?...
– Tatarczana... Coś cudownego, coś bajecznego!... Każde ziarnko wygląda tak, jakby oddzielnie gotowane... Formalnie zajadamy się nią: ja, książe Kiełbik, hrabia Śledziński... Coś przechodzącego wszelkie pojęcie... Podaje się zwyczajnie, na srebrnych półmiskach...
Zupełnie inaczej, niezależnie i z godnością, zachowuje się przy stole Stanisław Wokulski, człowiek nowej epoki. To z nim sympatyzuje Prus.
Podano sandacza, którego Wokulski zaatakował nożem i widelcem. Panna Florentyna o mało nie zemdlała, panna Izabela spojrzała na sąsiada z pobłażliwą litością, a pan Tomasz... zaczął także jeść sandacza nożem i widelcem.
„Jacyście wy głupi!” – pomyślał Wokulski, czując, że budzi się w nim coś, niby pogarda, dla tego towarzystwa.
Zamieszanie
przy stole spowodowane było tym, że bohater pozwolił sobie na złamanie pewnych
konwenansów – w czasach Prusa polscy arystokraci jedli ryby jednym widelcem,
zapożyczając ten zwyczaj od Brytyjczyków. Jednak różnica pomiędzy Anglią i
Polską polegała na tym, że ryby podawane w polskich domach miały znacznie
więcej ości i spożywanie ich bez noża było prawdziwą męką. Wokulski informuje o
tym grupkę snobów, siedzących przy stole, dodając uszczypliwie, że „sam zresztą
widywał bardzo dystyngowanych lordów, którzy baraninę z ryżem jedli palcami, a
rosół pili prosto z garnka”.
Ten
przykład to kolejny dowód na to, że w opisach jedzenia w literaturze nie zawsze
chodzi tylko o same potrawy.
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz