Sędzia piłki nożnej musi być jak dobry ojciec
– surowy, ale sprawiedliwy. W sztuce Zoltána Egressyego akcja dzieje się w
szatni sędziowskiej, w której arbiter główny oraz dwaj sędziowie liniowi
przygotowują się do meczu. Poza obowiązkami zawodowymi łączą ich prywatne
sprawy – niespełnione ambicje, zazdrość, pragnienie sławy, walka o pozycję
zawodową i rywalizacja o kobietę. W takim układzie sędziowanie meczu, który dla
jednego z nich ma być przepustką do ligi międzynarodowej, może okazać się
katastrofą…
„Szczaw, frytki" przedstawia historie trzech mężczyzn, które łączy funkcja - wszyscy są sędziami piłkarskimi. Egressy (autor sztuki) stworzył bardzo plastyczne osobowości. Sędzia główny (Mariusz Adamski) jest typowym młodym wilczkiem korporacyjnym, który ma precyzyjnie zaplanowaną ścieżkę kariery. Sędzia liniowy I (Piotr Kaźmierczak) reprezentuje pokolenie ludzi przegranych, którzy nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości (sztuka pochodzi z 1998 r.). Drugi sędzia liniowy (Jakub Papuga) jest typowym nieudacznikiem życiowym, pijaczkiem, domorosłym poetą. Każdy jest inny, chociaż na boisku przez 90 minut powinni być zespołem. Tymczasem wzajemnie się nie cierpią, podgryzają, oszukują…
„Szczaw, frytki" przedstawia historie trzech mężczyzn, które łączy funkcja - wszyscy są sędziami piłkarskimi. Egressy (autor sztuki) stworzył bardzo plastyczne osobowości. Sędzia główny (Mariusz Adamski) jest typowym młodym wilczkiem korporacyjnym, który ma precyzyjnie zaplanowaną ścieżkę kariery. Sędzia liniowy I (Piotr Kaźmierczak) reprezentuje pokolenie ludzi przegranych, którzy nie odnaleźli się w nowej rzeczywistości (sztuka pochodzi z 1998 r.). Drugi sędzia liniowy (Jakub Papuga) jest typowym nieudacznikiem życiowym, pijaczkiem, domorosłym poetą. Każdy jest inny, chociaż na boisku przez 90 minut powinni być zespołem. Tymczasem wzajemnie się nie cierpią, podgryzają, oszukują…
„Szczaw, frytki” to sztuka dla aktorów
(chociaż dowcipne kostiumy dookreślają ich osobowości i dodają pikanterii).
Świetnie napisane dialogi, krótkie, trochę pourywane zdania skrzą się humorem,
który jest raczej sarkastyczny a chwilami wręcz ociera się o groteskę. Z
drugiej strony, jest to język jak najbardziej realistyczny, który w ustach
Papugi, Kaźmierczaka i Adamskiego brzmi nad wyraz naturalnie, swobodnie.
Kaźmierczak, będąc jednocześnie aktorem i reżyserem, pilnuje, aby sztuka nie
osunęła się w rejony taniej farsy. Publiczność ta śmieje się jednak często,
chociaż momentami ten śmiech więźnie w gardle. I wtedy chciałoby się przywołać powiedzenie:
„Z samych siebie się śmiejecie”…I to dlatego poznańska publiczność ciągnie
tłumnie na "Szczaw, frytki", a owacje po spektaklu długo nie milkną.
To pewien fenomen w poznańskim świecie teatralnym - dawno nie widziałam tak
żywiołowej, spontanicznie radosnej reakcji widzów. To na pewno będzie na długo
mocna pozycja w repertuarze Polskiego.
Kasia
Recenzja w 100 % trafna. Wspaniałą grę aktorów mogłam podziwiać jakiś czas temu .Dodatkowy plus dla całej ekipy za trud włożony w gościnny występ w Jarocinie. :-)
OdpowiedzUsuń