Z cyklu „Nasze ulubione fragmenty z polskiej
literatury”:
Wielka sobota
„A w Borynowej izbie już się wzięli
szykować święcone.
Izba była wymyta i piaskiem
wysypana, okna czyste i ściany, a obrazy omiecione z pajęczyn, Jagusine zaś
łóżko pięknie chustką przykryte.
Hanka z Jagusią i Dominikową, choć
nie mówiły prawie z sobą, ustawiły pod szczytowym oknem, w podle Borynowego
łóżka, duży stół, nakryty cieniuśką, białą płachtą, której wręby oblepiła
Jagusia szerokiem pasem czerwonych wystrzyganek. Na środku, z kraja od okna,
postawili wysoką Pasyjkę, przybraną papierowymi kwiatami, a przed nią na
wywróconej donicy baranka z masła, tak zmyślnie przez Jagnę uczynionego, że
kiej żywy się widział: oczy miał ze ziarn różańcowych wlepione, a ogon, uszy,
kopytka i chorągiewkę z czerwonej, postrzępionej wełny. Dopiero zaś pierwszym
kołem legły chleby pytlowe i kołacze pszenne z masłem zagniatane i na mleku, po
nich następowały placki żółciuchne, a rodzynkami kieby tymi gwoździami gęsto
ponabijane; były i mniejsze, Józine i dzieci, były i takie specjały z serem, i
drugie jajeczne cukrem posypane i tym maczkiem słodziuśkim, a na ostatku
postawili wielką michę ze zwojem kiełbas, ubranych jajkami obłupanymi, a na
brytfance całą świńską nogę i galanty karwas głowizny, wszystko zaś poubierane
jajkami kraszonymi, czekając jeszcze na Witka, by ponatykać zielonej borowiny i
tymi zajęczymi wąsami opleść stół cały.”
Niedziela
świąteczna
„Hej! wesoły dzień nastał! Chrystus
nam zmartwychwstał! Alleluja!
Zmartwychwstał On, umęczon i lutą
złością zabit! Powstał ci znowu w żywe, z ciemności, z mrozów, z pluch się
wyniósł Najmilszy! Śmierci srogiej się wydarł, zmógł niezmożone ku
człowiekowemu szczęściu i oto w ten czas wiośniany, w tę porę rodną unosi się
nad ziemiami, w tym słońcu przenajświętszym utajony, i rozsiewa wokół wesele,
budzi omdlałe, ożywia martwe, wznosi przygięte, jałowe zapładnia.
Alleluja! Alleluja! Alleluja!...
Tym ci to świat wszystek się
rozlegał onego dnia Pańskiego.
Jeno w Lipcach było ciszej i
smutniej niźli po inne roki w tę porę.
Zaspali galanto, bo już o dużym
dniu, kiej słońce wciągało się nad sady, dopiero ruch się czynił po chałupach,
skrzypiały wierzeje i rozczochrane głowy wyglądały rozziewane na świat Boży,
któren stojał w słońcu, skowronkowymi świergotami dzwoniący i młodą zielenią
przytrząśnięty.
I u Borynów zaspali. Jedna Hanka,
co się ździebko poraniła, by obudzić Pietrka do szykowania konia i bryki, sama
zaś zajęła się przygotowaniem święconego. Józka. tymczasem z niemałym piskiem
pucowała dzieci, sama się też we świąteczne szmaty przyodziewając, a pod
studnią na podwórzu Pietrek z Witkiem domywali się do czysta; tylko stary Bylica
zabawiał się z pieskiem na ganku, często nosem pociągając, czy już krają
kiełbasy.
Wedle zwyczaju nie rozpalono ognia
w kominie, kontentując się zimnym święconym. Właśnie je była Hanka przynosiła z
ojcowej izby, rozdzielając po talerzach, że każdemu po równo wypadło po kawale
kiełbasy, szynki, sera, chleba, jajek i placka słodkiego.
Dopiero kiej się i sama ogarnęła,
zwołała wszystkich do jadła i nawet poszła po Jagusię; przyszła ci zaraz
sielnie zestrojona i tak piękna, że kiejby zorza się widziała, a modre oczy
niby gwiazdy jarzyły się spod lnowych, gładko przyczesanych włosów. Ale wszyscy
zarówno byli w szmatach świątecznych, że ino grały w oczach wełniaki i gorsety,
a i Witek, choć boso, w nowym był spencerku ze świecącymi guzikami, co je był
uprosił od Pietrka, któren dzisiaj wystąpił w całkiem nowej przyodziewie: w
granatowym żupanie i portkach pasiastych żółtozielonych, wygolił się do czysta,
włosy obciął, jak drugie, równo nad czołem i koszulę na czerwoną wstążkę
zawiązał, że skoro wszedł, zdumieli się przemianą.”
Wszystkim naszym czytelnikom,
rodzinom, przyjaciołom, uczniom i ich rodzicom życzymy spokojnych i radosnych
Świąt Wielkiej Nocy, smacznego Święconego i
obfitego Dyngusa!
Małgorzata
Taffel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz